Witam. To nie tak miało wyglądać. Przygotowania, tempówki za samochodem, dieta itp. Byłem dobrze przygotowany do Tour de Pologne. Świadczą o tym dobre wyniki na Mazowszu - a tymczasem przyszedł drugi etap, kraksa ze zjazdu przy prędkości ponad 70km/h, praktycznie prawie zero reakcji hamowania i całym pędem uderzyłem w leżącego już zawodnika. Przekoziołkowałem i poprawiłem klatką piersiową w tylne koło innego kolarza. Na początku nie mogłem złapać oddechu. Wpadłem w panikę. Na szczęście zostali ze mną koledzy z drużyny - WIELKIE DZIĘKI - którzy pomogli dojść do siebie i dojechać do mety.
Pogotowie wyglądało jak pole bitwy, przywozili następnych kolarzy, widziałem jak zszywali kolano Ballanowi - nie ciekawie to wyglądało. Na prześwietleniu wyszło, że mam złamane żebro i resztę mocno poobijanych. Nie żałuję jednak, że jechałem dalej. Mogłem jeszcze uczestniczyć w tak wspaniałym wyścigu przy tak licznej grupie kibiców. Najgorzej bolał mnie fakt, że robiłem już tylko za statystę. Jedyne co mogłem robić to przywozić bidony chłopakom.
Limitu mojego zagięcia sięgnąłem na szóstym etapie, na którym miałem już wszystkiego dość. Na pierwszej rundzie wycofałem się. Nie będę dobrze wspominał tegorocznego TdP a szkoda. Teraz czeka mnie przerwa. Jak z moim zdrowiem nic się nie poprawi to zacznę się ponownie ścigać pod koniec sierpnia. Na razie czekają mnie wizyty w Ciechocinku i dobry odpoczynek.
Chciałbym podziękować wszystkim licznie zgromadzanym na trasie kibicom, byliście super!